Nie cierpię jak ludzie powtarzają moje
słowa, bo wydaje mi się, że dają mi do zrozumienia, iż bełkoczę, a ja przecież —
do jasnej cholery — nie bełkoczę.
—
Tak. Wesołe Miasteczko — niemal przesylabizowałem.
—
Tutaj nigdzie nie ma Wesołego Miasteczka.
—
Widziałem jak pewien jegomość naklejał afisze z informacją, że przyjechało.
Takie objazdowe — dodałem jeszcze na koniec.
—
To jeśli nakleił, to dlaczego pan sobie nie przeczytał? (brawo i plus dla niej
za logiczne myślenie).
—
Bo zanim do niego dotarłem, został zdarty.
—
Aaaaa — podniosła głowę ze zrozumieniem i zaraz nią pokręciła. — Nic nie wiem o
Wesołym Miasteczku.
—
No nic... Trudno. Dziękuję.
—
Ale... Halo, proszę pana!
— Tak? — Wróciłem i ponownie nachyliłem się.
—
Wesołe Miasteczka zawsze zatrzymywały się na „Bydlęcym Targu”.
—
Bydlęcym. Tak się nazywa plac za miastem. Kiedyś był tam targ bydła, potem skup
buraków, a teraz nic nie ma. Tam przyjeżdżały i rozstawiały się cyrki i wesołe
miasteczka.
—
A jak tam dojść?
Wystawiła rękę z okienka i wymachując nią
niczym von Karajan (raz widziałem w Wiedniu prowadzony przez niego koncert,
więc wiem co mówię), poinstruowała mnie — którędy najłatwiej i najszybciej.
Gorąco podziękowałem.
Najpierw pomyślałem sobie, że
najwygodniej będzie wziąć taksówkę, ale — zerknąwszy na zegarek i
stwierdziwszy, że mam sporo czasu — zdecydowałem się na spacer. Jak na
wzorcowego kuracjusza przystało — pomyślałem i uśmiechnąłem się.
Nie spieszyłem się, ale spacer i tak
zajął mi zaledwie dwadzieścia pięć minut (no, może pół godziny z drobnymi
minutami).
Po prawej stronie drogi zobaczyłem boisko
sportowe, a po lewej plac, a na nim Wesołe Miasteczko. Rzecz jasna, jak w
każdym, porządnym objazdowym Wesołym Miasteczku,
tak i tutaj, punktem centralnym była wielka
karuzela z siodełkami na łańcuchach. Dookoła niej poustawiane były kolorowe
barakowozy z otwieranymi bokami. W wyobraźni już widziałem ich wnętrza
wypełnione jarmarcznymi ozdóbkami, zabawkami i innymi kiczowatymi fantami —
nagrodami za strzał z wiatrówki, za celny rzut piłeczką lub — po prostu — za
pociągnięcie odpowiedniej tasiemki.
cdn.