Fryzjer wciąż stał i obserwował odchodzącego, nadal rzucając komentarze, a ja obserwowałem fryzjera i zastanawiałem się nad tym, co też wypisane było na afiszu, bo nad czym innym mógłby zastanawiać się znudzony kuracjusz?
Zanim jeszcze ulica z osłonecznionej
zamieniła się na „zalaną słońcem”, wyszedłem z restauracji i od niechcenia
podszedłem do leżących na chodniku szczątków. To dziwne, że fryzjerowi
cholernie przeszkadzał naklejony arkusz na ścianie zakładu, a zupełnie nie
przeszkadzał mu śmieć walający się przed zakładem. Cóż, może ma takie poczucie
estetyki? De gustibus non est disputandum — jak mawiali Rzymianie.
Właściwie to byłem fryzjerowi wdzięczny za to, że nie wrzucił skrawków do
kosza, bo mogłem przeczytać: „WESOŁE MIAST...”
No proszę! Wesołe Miasteczko nawiedziło
uzdrowisko — ucieszyłem się. W życiu nie pomyślałbym, że jeszcze uchowała się
taka instytucja jak objazdowe wesołe miasteczka. Uwielbiałem je w dzieciństwie.
Zdecydowanie bardziej niż cyrk. W cyrku można było tylko i wyłącznie obserwować
akcję, a w wesołym miasteczku można zabawę zarówno obserwować jak i w niej
uczestniczyć. Ileż to razy strzelałem do tarczy i wygrywałem pierścionki, które
do niczego nie były mi potrzebne. Ileż zjadłem waty cukrowej, od której cały
lepiłem się i było mi niedobrze. Ileż to okrążeń zrobiłem na różnych rodzajach
karuzel... Wróciły wspomnienia i zakręciły łezką w oku.
Ruszyłem
w kierunku, w którym — jak mi się wydawało — poszedł staruszek. Miałem
nadzieję, że jednak udało mu się gdzieś nalepić plakat, gdzieś, gdzie nie
drażniłby tubylców i z którego dowiem się, gdzie owo Wesołe Miasteczko
stacjonuje.
Niestety, rozczarowałem się. Doszedłem aż
do dworca autobusowego i nie znalazłem żadnego ogłoszenia. Potem poszedłem
drogą za uzdrowiskiem, ale i tam nie znalazłem tego, czego szukałem. Przyszło
mi do głowy, że może będzie wisiał przy pijalni wód, ale nie. Tam też go nie
było.
—
Przepraszam panią — zwróciłem się do kioskarki — nie wie pani, gdzie zatrzymało
się Wesołe Miasteczko?
— Wesołe Miasteczko? — powtórzyła.
cdn.