(à la Franz Kafka, ale z happy endem)
Przyjechałem, żeby podleczyć serce, ale
po czterech dniach zacząłem rozmyślać o tym, że zanim je wyleczę, wcześniej
umrę z nudów.
Pierwszego dnia obszedłem mieścinę w
szerz, wzdłuż i dookoła. Drugiego dnia odwiedziłem muzeum, izbę pamięci i
zobaczyłem wille zaprojektowane przez Koszczyc - Witkiewicza. Trzeciego
przesiedziałem cały boży dzionek w parku na ławeczce, obserwując kuracjuszy i
turystów, a czwartego — jak już wspomniałem — umierałem z nudów. Trudny jest
żywot kuracjusza, oj, trudny. Sama myśl, że mam tu spędzić jeszcze dziesięć dni
przyprawiała o dreszcze i była dobijająca.
Po śniadaniu w sanatoryjnej jadłodajni
poszedłem do restauracji na prawdziwe śniadanie. Wypiłem dobrą kawę — bez
dodatków — najczarniejszą z czarnych — taką jaką lubię i pijam od trzydziestu
lat.
Pierwszego dnia poinstruowałem barmankę,
jak ma ją dla mnie przyrządzać. Była pojętna. Myślę, że dużą rolę w tej nauce
odegrała zaproponowana przeze mnie kwota za jedną filiżankę kawy, a nie lury o
smaku popiołu wytrzepanego z popielniczki.
Bez filiżanki dobrej kawy nie jest
możliwe rozpoczęcie dnia — tak sobie myślałem i patrzyłem przez okno na
osłonecznioną ulicę. „Osłoneczniona” — taka była. „Osłoneczniona” — w moim
prywatnym słowniku oznacza coś „mile oświetlonego promieniami słonecznymi
padającymi z ukosa; niezbyt agresywnie i nieoślepiająco”. Na osłonecznionej
przestrzeni widać wszystkie barwy, czego nie można powiedzieć o przestrzeni
„zalanej” światłem. Myślałem o owym osłonecznieniu i niuansach związanych z
intensywnością promieni słonecznych, gdy zauważyłem staruszka z plastikowym
wiaderkiem i z rulonem pod pachą, który — pomazawszy ścianę budynku — nakleił
kolorowy arkusz papieru. Ogłoszenie nie powisiało zbyt długo, bo z zakładu
fryzjerskiego wybiegł łysek w białym kitlu; nawrzucał dziadkowi od najgorszych
(krzyczał tak głośno, że słyszałem go przez szybę), zagroził strażą miejską i
zdarł plakat.
Dziadek
wzruszył ramionami i poszedł dalej.
Fryzjer wciąż
stał i obserwował odchodzącego, nadal rzucając komentarze, a ja obserwowałem fryzjera
i zastanawiałem się nad tym, co też wypisane było na afiszu, bo nad czym innym
mógłby zastanawiać się znudzony kuracjusz? cdn.